Buddyzm i medycyna cz. 1
CLAUDE DIOLOSA

Buddyzm i medycyna cz. 1

Tematem dzisiejszego wykładu jest buddyzm i medycyna. Lepiej byłoby go ująć jako duchowość i medycyna.

W czasach antycznych duchowość i medycyna były ze sobą związane, były jednym. Nie istniało rozdzielenie między prowadzeniem mistycznego życia a jednoczesnym usiłowaniem ulżenia w cierpieniu ludzkim istotom. Zgodnie z tradycją chrześcijańską było to obowiązkiem. Nawet, jeżeli było się mnichem, twoim obowiązkiem było pomóc ludziom, leczyć ich. Dlatego możemy powiedzieć, że do około XII stulecia wszystkie klasztory w Europie były na wpół klasztorami, a na wpół szpitalami dla ludzi będących w potrzebie, wymagających leczenia.

Ale kilka historycznych zdarzeń odcięło to powiązanie pomiędzy mnichami a wioskami. Niemal w każdym klasztorze była apteka, nie tylko zarezerwowana dla mnichów, ale służąca ludziom z okolicznych wiosek, wszystkim potrzebującym. Później nastąpiły zmiany, które sprawiły, że zabroniono mnichom leczyć poza bramami klasztorów. Ale oczywiście niektórzy z nich mimo to leczyli dalej. Chociaż oficjalnie nie wolno im było tego robić.

Istniała mistyczna, chrześcijańska linia - Katarowie, którzy żyli na południu Francji. Dzielili oni swój czas pomiędzy modlitwę, medytację i leczenie ludzi. Mistrzowie tego zakonu zwani byli "ten doskonały". Mówili bardzo łagodnym głosem, byli naśladowcami świętego Jana. Zostali zniszczeni w 1427 roku. Wierzyli w reinkarnację. Był to pierwszy rozdział między duchowością a medycyną.

Drugi rozdział nastąpił pomiędzy medycyną a farmacją. W związku z historyczną sytuacją zabronione było lekarzowi przygotowywanie lekarstw dla swoich pacjentów. To był drugi rozdział.

Następnie nastąpiło trzecie rozdzielenie, głównie wewnątrz zachodniego systemu podziału na specjalizacje. Jesteś specjalistą od serca, nerek, płuc. Istota ludzka nie jest właściwie doceniana, nie jest postrzegana jako jedność, ale jako coś podzielonego. Jeżeli masz problemy z przewodem pokarmowym, idziesz do jednego lekarza; jeżeli masz problemy emocjonalne, idziesz do innego. Tak dokonał się trzeci rozdział w linii tradycyjnej medycyny. Bardzo ważne jest studiowanie historii, aby zrozumieć to, co się dzieje. Bo tak naprawdę nie można rozdzielić duchowości, mistycznego sposobu życia od medycyny, ponieważ one współistnieją ze sobą. Tę całościową strukturę możemy odnaleźć w Azji. Nie oznacza to, że Azjaci są lepsi niż my, ale wygląda na to, że potrafili te rzeczy utrzymać razem.

W grudniu byliśmy z Iną przez 5 tygodni na południu Indii, odwiedzaliśmy ajurwedyjskich lekarzy, a także specjalną linię lekarzy, nazywanych Siddha. Jest to nawet bardziej mistyczna linia niż ajurwedyczna. Bycie z nimi było czymś wspaniałym. Sami zbierali zioła i robili leki, przygotowywali różnego rodzaju receptury dla swoich pacjentów i wszyscy z nich praktykowali Jogę i medytację. Panowała niezwykle spokojna atmosfera, kiedy towarzyszyliśmy im w ich praktyce. Oczywiście muszę przyznać, że byli bardzo zajęci. Łatwiej jest postawić diagnozę i powiedzieć: idź teraz do apteki. A oni spędzali sobotę i niedzielę zbierając zioła i sporządzając bardzo skomplikowane receptury. Ich związek z pacjentem był wyjątkowy, ponieważ pacjent miał wrażenie, że styka się z kimś nie tylko wykształconym w relatywnej wiedzy, ale z kimś, kto ma pojęcie na temat wiedzy absolutnej. Pacjent może otworzyć swoje serce i mówić na tematy bardzo dogłębne, a nie tylko: boli mnie głowa i bolą plecy, ale również: czuję się bardzo nieszczęśliwy. I tylko jeśli prowadzisz bardzo mistyczne życie, możesz udzielić dogłębnej, sięgającej korzeni odpowiedzi.

Dlaczego jest tak ważne dla lekarza, aby prowadzić mistyczne życie? Oczywiście jest to ważne dla każdego, nie tylko dla lekarzy. Dlaczego jest tak ważne dla lekarza, aby medytować, praktykować, modlić się? Po to, aby otrzymać inspirację, aby otrzymać moc i błogosławieństwo. Zawsze wtedy możesz znaleźć lepsze receptury, które skuteczniej działają. Wtedy znajdziesz nowe punkty akupunktury, kombinację, która lepiej działa. Ale inspiracja jest dana tylko tym, którzy mają współczucie. Zawsze osiągniecie taki punkt, gdzie wiedza względna ma swoją granicę. A inspiracja jest nieograniczona. Oznacza to, że kiedy przychodzi pacjent, z powodu twojego stanu miłości i otwarcia, potrafisz poczuć to, co on czuje, rozumiesz jego potrzeby, widzisz, jakie ma problemy. Są też tacy lekarze, którzy są w stanie "zobaczyć" od razu właściwą recepturę. Nawet, jeżeli jesteś ograniczony swoją relatywną wiedzą, to w takiej chwili otrzymujesz natchnienie, i mówisz oraz robisz to, co trzeba.

Nie mówię oczywiście, że nie powinniśmy się uczyć. Musimy się uczyć. Ale bez błogosławieństwa, bez inspiracji nic głębokiego nie może się zdarzyć. To zaufanie między lekarzem, a pacjentem jest możliwe tylko wtedy, kiedy lekarz przez swoją postawę jest w stanie go wyrazić. Zawsze mówię swoim studentom: diagnostyka z pulsu nie jest trudna. A oni mówią: tak mówisz, bo ją znasz. Nie, mówię, diagnostyka nie jest trudna, jednak macie z tym problemy, ponieważ nie możecie się skupić. Wasz umysł jest niespokojny. Trzymacie swojego pacjenta za nadgarstek, a wasz umysł jest gdzieś daleko. Pacjent opowiada o swoich problemach, a wy nawet na niego nie patrzycie.

Miałem takie doświadczenie z setkami studentów. Pacjent był obecny na wykładach i przez godzinę opowiadał o swoich problemach. Chwilę później zadałem pytanie studentowi: jaki jest kolor warg pacjenta, jaki jest kolor jego twarzy. Nic. Oni nic nie zaobserwowali, nie byli wystarczająco świadomi. Tę uważność, to obserwowanie można rozwinąć w sobie tylko wtedy, gdy prowadzi się mistyczne życie. Nie ma możliwości mistycznego rozwoju bez uważności, bez świadomości. Najpierw rozwiń swoją uważność, swoją świadomość, a rzeczy wtedy będą się działy. Ale jeśli nie masz tej uważności, to nawet, gdy masz wiele świadomości, nie będziesz w stanie właściwie jej zastosować. I dlatego mówię: diagnostyka z tętna nie jest skomplikowana, ale kiedy badasz tętno jesteś kim innym i jesteś gdzie indziej. Nie znajdujesz się całkowicie tu i teraz.

Kiedy tybetański mistrz bada twoje tętno, mówię o prawdziwym tybetańskim mistrzu, przez krótką chwilę czas nie istnieje. On przyjmuje ciebie w swoją przestrzeń szczęścia, jasności, spokoju. Gdy zdarzy się wam, że tybetański mistrz będzie badał wasze tętno, odczujecie w tym momencie, że jego umysł jest tak spokojny, jak ocean. A mówię tylko o diagnozie.

Gdy zajmujecie się leczeniem, masażem, akupunkturą, zwłaszcza akupunkturą, jest w tym coś magicznego. Bardzo niewiele osób może stać się prawdziwymi mistrzami w akupunkturze, ponieważ mówimy, że akupunktura jest tak jak spotkanie z umysłem pacjenta. Kiedy wbijacie igłę musicie skoncentrować się i musicie za pomocą swojego umysłu podążać za Qi swojego pacjenta. Swoją ręką i igłą wchodzicie do wnętrza jego energetycznej struktury. Jeżeli macie pomieszany umysł, to spowodujecie tylko pomieszanie. Nawet jeśli jest to właściwy punkt. Jeżeli wasz umysł jest spokojny i jeżeli wasza intencja jest pełna współczucia, to wydarzy się coś dobrego. Jeżeli ktoś robi mi akupunkturę, to wybieram właśnie taką osobę.

Kiedy ćwiczę akupunkturę z moimi studentami, dzieje się bardzo śmieszna rzecz, bo oczywiście oni są przestraszeni, wbijają igłę z napięciem, z lękiem, nawet z agresją. I jeżeli przez 4-5 dni robicie akupunkturę w ten sposób, to widzicie, że niektórzy studenci stają się agresywni, a inni przygnębieni. Jeden ze studentów, który był nakłuwany przez kolegów, powiedział: mam dosyć, nigdy więcej nie dam sobie wbijać igieł. Zapytałem dlaczego. To z powodu tej dziewczyny, która mnie nakłuwała. Okazało się, że dziewczyna była tuż przed miesiączką, jej Qi było zablokowane, była w nieszczęśliwym nastroju i dlatego tak się stało. Następnego dnia pozwolił jej spróbować jeszcze raz, ponieważ był pełen współczucia. Mówię o tym, aby zobrazować, że leczenie i diagnoza potrzebują dużej uważności i współczucia. I to są jakości, których oczekuję od moich studentów. Dlatego wielcy mistrzowie wszystkich linii przekazu medycznego praktykowali medytacje. Czy weźmiecie medycynę ajurwedyjską, tybetańską czy chińską, tak jest we wszystkich przekazach, a także w Europie. Nie mówię dzisiaj tylko o medycynie chińskiej.

Dlaczego chorujemy? Jakie są przyczyny chorób? Dlaczego choroby przydarzają się? Czy możliwe jest bycie całkowicie zdrowym? Choroba jest wyrazem pewnego zniekształcenia. Łapiemy coś niewłaściwego. Chwytamy niewłaściwą tożsamość z tego powodu, że nie wiemy, kim naprawdę jesteśmy. Używamy różnego rodzaju mentalnych projekcji, żeby uzyskać poczucie bezpieczeństwa.

Nie wiem, kim jestem, ale przynajmniej jestem tym ciałem. To jest pierwsze utożsamienie, jakie ma miejsce. Nie znam prawdziwego siebie, nie znam swojej natury Buddy, nie znam swojego Chrystusowego potencjału, ale przynajmniej jestem tym ciałem. To jest początek cierpienia. Cierpienie jest rozszczepieniem, zniekształceniem, projekcją przeszłości i przyszłości, jest pomiędzy pamięcią a nadzieją. A to utożsamienie z czasem staje się coraz bardziej subtelne. Utożsamiamy się ze swoimi uczuciami i oczywiście wierzymy, że jesteśmy tym uczuciem. Wierzymy, że jesteśmy tym uczuciem szczęścia i nieszczęścia, a szczytem tej sytuacji jest to, co określamy jako koncept. To rodzaj krystalizacji naszej własnej ignorancji. Ale oczywiście rozumiemy, że czujemy się nieszczęśliwi i jesteśmy na tyle inteligentni, żeby powiedzieć, iż różnego rodzaju zaburzone emocje są przyczyną mojego nieszczęścia.

A więc mówimy: niedobrze jest wpadać w gniew, niedobrze jest być zazdrosnym. To, że mamy wiele przywiązań, jest rzeczywiście złym nawykiem. Czyli muszę się ich pozbyć. Tak mówi nasze ego. Ale jednocześnie mówi ono: zostaw sobie trochę czasu, nie spiesz się, bo jeśli już nie będziesz gniewny albo zazdrosny, nie będziesz wiedział kim jesteś. To jest to, co określamy jako schizofreniczna sytuacja. Przychodzi do mnie pacjent i mówi: bardzo łatwo wpadam w gniew, wiem, że to źle być rozgniewanym i chcę się pozbyć tego gniewu. Więc mówię: no to zrób to, nie tylko opowiadaj o tym. Próbuję, ale to trudne. Wiem, że to trudne, bo z jednej strony mówisz, że chcesz, ale wewnątrz, w środku mówisz nie. Jedyną rzeczą, jakiej chcesz jest rozrywka. Bo po to, aby rzeczywiście pozbyć się wszelkiego rodzaju zaburzających emocji, jedyną możliwością, aby się ich pozbyć jest cierpienie. Bez cierpienia nie ma na to żadnych szans. Taki jest sens cierpienia w naszym ludzkim życiu.

Chyba, że doświadczyliśmy wszystkiego, aż do ostatniej kropli. Wtedy nie będziemy w stanie zmienić się, musimy przejść przez złość aż do końca. Musimy przejść przez gniew aż do końca. Musimy w pełni doświadczyć tych zaburzających emocji tak, żebyśmy byli w stanie powiedzieć: tak teraz mam dosyć. Jestem gotowy do zmiany, ponieważ nie mogę już dłużej tego robić. Nie ma możliwości transformacji w połowie drogi.

W połowie drogi jest tylko rozrywka. A więc poprzez utożsamianie się cierpimy.

Chcę, abyście uświadomili sobie, że podstawą wszystkich zaburzających emocji jest lęk. Lęk jest pierwszą emocją, która pojawia się, jak tylko projektujemy siebie w jakiś fenomen, w jakieś zjawisko. Któregoś dnia otworzyłem książkę na temat psychologii i wewnątrz było bardzo ładne zdanie, które wywarło na mnie ogromne wrażenie: "Im więcej masz lęków, tym dalej jesteś od Boga". To prawda, ponieważ lęk jest rzeczywiście wyrazem ignorancji.

Dlaczego przydarza nam się lęk, dlaczego się zjawia? Dlatego, że nawet, mimo iż nie wiemy kim jesteśmy, nawet jeśli jesteśmy całkowicie w swoim pomieszaniu, w swej frustracji, świadomie lub podświadomie czujemy, że wszystko się zmienia, że jest chwilowe. Nie ma nic, czego można się trzymać. Nic, co można utrzymać. Nic, co można zatrzymać. Nawet nie jest tym nasze ciało. Nawet nie ten nastrój, który mamy. Dlatego każdy ma przewlekłe uczucie niepewności, ponieważ cały czas polegamy na rzeczach, które są chwilowe, nietrwałe, nie szukamy rzeczywistości, ale iluzji. Patrzymy na zewnątrz, a nie do środka. Dlatego wszyscy jesteśmy przerażeni.

Lęk jest podstawą wszystkich emocji, które pojawiają się później. Musicie zrozumieć, że lęk jest najgłębszą emocją, jakiej kiedykolwiek doznacie. I dlatego, że jesteśmy pełni lęku, wpadamy w gniew. Nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z sytuacją, boimy się i wtedy wpadamy w gniew. Tak samo z zazdrością. Boimy się kogoś kochać, boimy się być sami i dlatego stajemy się zazdrośni. To samo z dumą. Boimy się utracić naszą pozycję, dlatego stajemy się dumni. Kiedy rzeczywiście zajmiemy się badaniem tych różnych zaburzających emocji, okaże się, że gdzieś w głębi, w tle czai się lęk. Ponieważ lęk jest podstawą, z której powstają wszystkie inne rodzaje emocji. A lęk sam w sobie jest wyrazem naszej podstawowej ignorancji, że nie wiemy kim naprawdę jesteśmy. Kiedy patrzymy na różnego rodzaju emocje, powinniśmy rozważyć lęk jako najpotężniejszą z nich.

Lęk narusza stabilność nerek. A nerki są narządem konstytucjonalnym. Tworzą równowagę pomiędzy Ogniem a Wodą w naszym ciele. Lęk podważa naszą konstytucjonalną siłę, skraca życie i tworzy wewnętrzny wiatr, jak drżenie, jak palpitacje, jak bezsenność. Taka jest potęga strachu. Lęk rozszczepia energię nerek w taki sposób, że Ogień porusza się w górę, a Woda w dół. Stajemy się czerwoni na twarzy, a nasze stopy są zimne. Energie tracą swoją siłę i nie możecie kontrolować płynu. Ogień zwiększa się w sercu i macie palpitacje, a więc jest to jedna z ważnych przyczyn chorób - lęk.

Gniew dotyka waszej wątroby i pęcherzyka żółciowego, zwiększa Ogień w tych narządach. Dlatego osoby gniewne z wybuchowym temperamentem mają gorącą wątrobę. Może to być przyczyną nadciśnienia.

Zazdrość wytwarza wilgoć i gorąco w ciele, bardzo trudne do leczenia. Jest przyczyną opryszczki, cukrzycy i wielu innych objawów zapalenia wątroby. Oczywiście możecie powiedzieć: zostałem zakażony. Ale nic nie dzieje się ot, tak, zawsze dostajesz to, czym jesteś. Zawsze spotykasz to, co wiesz. Ponieważ możesz rozpoznać tylko to, czego doświadczyłeś. A ironia tej sytuacji polega na tym, że jesteś zazdrosny, masz umysłowe wilgotne gorąco i szukasz pożywienia, które powoduje wilgoć i gorąco. I będziesz jadł dokładnie to, co zwiększa wilgoć i gorąco. Masz gorący temperament, jesteś gniewny i potrafisz rozpoznać tylko pożywienie, które ma dużo gorąca. Nie ma czystego, spontanicznego instynktu, są tylko złe nawyki oparte na ignorancji.

Jeżeli jesteś dumny, będziesz miał bardzo gęsty śluz w ciele i możesz mieć miażdżycę, a nawet starcze otępienie.

Jeżeli masz wiele pożądań, będzie to wpływało na twoje serce i układ krążenia, będziesz mieć toksyczne gorąco wewnątrz. Będziesz źle spał, twój umysł będzie pomieszany i któregoś dnia staniesz się nawet neurotyczny albo psychotyczny.

Czy widzicie ten związek między stanem umysłu a nawykami? Macie pewien stan umysłu i przyjmujecie taki rodzaj pożywienia, który ten stan wzmacnia. A więc jak jest możliwe oddzielenie medycyny od duchowości, jak możliwe jest rozdzielenie medycyny od mistycznego sposobu życia? Nie jest to możliwe. Ponieważ prawdziwe leczenie jest bardzo dogłębne, nie możesz oczekiwać zdrowia bez medytacji i modlitwy, ale z bardzo czystą motywacją.

Czym jest zdrowie? Zdrowie to nic innego jak to czym jesteśmy. Jesteśmy zdrowi - jesteśmy czymś ponadczasowym. To nigdy się nie narodziło, nigdy nie narodziliśmy się i nigdy nie umrzemy. Ciało ulegnie zniszczeniu, ciało może być chore, ale my nie jesteśmy tym ciałem. A więc prawdziwe zdrowie jest realizacją, prawdziwe zdrowie ma związek ze zrozumieniem, nie ma nic wspólnego z kliniczną oceną. Możemy być dogłębnie zdrowi i mieć nowotwór, możemy być całkowicie zdrowi i mieć reumatyzm. Ale ty wiesz, że nie jesteś tym reumatyzmem, wiesz, że nie jesteś tym nowotworem. Bardzo często jestem pytany na konferencjach: nie rozumiem tego twojego mówienia o oświeceniu i tak dalej... Przecież tak wielu wielkich mistrzów umarło na raka. Odpowiadam: widzę, że nie rozumiesz, bo nie mówimy o tym samym zdrowiu.

Mogę dać wam inne wyjaśnienie. Stan braku ego oznacza, że ciało rozpada się szybciej niż powinno. To jest fakt. Niezwykle trudno jest dla istot oświeconych utrzymać swoją postać, ponieważ taka osoba nie ma żadnych pragnień. Czy możecie sobie wyobrazić życie bez żadnych pożądań? To jest trudne. Nagle czujemy się jak w wielkiej przestrzeni, w stanie depresji. To jest jedna z przyczyn depresji. Jeżeli wyczerpałeś wszystkie swoje zmysły w różnego rodzaju przyjemnościach, to co pozostaje? Powinieneś strzelić sobie w łeb. A więc w tym stanie pełnej realizacji nie masz żadnych pragnień i nie jesteś tym ciałem.

Studenci muszą troszczyć się o ciało mistrza, bo inaczej ono się rozpadnie, ponieważ mistrz będzie pozostawał stanie pełnego Samadhi bez picia i jedzenia. Uczniowie muszą się troszczyć o swoich mistrzów. Ponieważ ciało zużywa się szybciej. Jest wiele tego typu przykładów chrześcijańskich, jak również azjatyckich. Nie widzę żadnej sprzeczności pomiędzy pełną realizacją swojego ponadczasowego potencjału i jednocześnie tym, że ktoś ma kaszel. W tym momencie identyfikacja jest różna. A więc zdecydowanie nie jest możliwe oddzielenie tego mistycznego nastawienia od medycyny. Bo inaczej zajmowalibyśmy się tylko postacią, tylko narządami, tylko czymś materialnym, jedzeniem, praktycznym leczeniem, ale przyczyny nigdy nie byłyby leczone. Poszukiwanie przyczyn to jest poszukiwanie szczęścia. Jeżeli jako lekarz jesteście w pełni tak nastawieni, możecie przekazać iskierkę tego wrażenia swojemu pacjentowi.

Zamiast tylko leczyć bolesne miesiączki lub zespół napięcia przedmiesiączkowego, powiecie wtedy: porozmawiajmy lepiej o czymś poważniejszym. Pani odczuwa silny ból przed miesiączką, więc pomówmy o Pani frustracji. To jest pierwszy krok. Czyli trzeba wejść głębiej w leczenie. Oczywiście pacjent musi być na to otwarty. Lekarz powinien mieć odpowiednie cechy, żeby coś przekazać. Ponieważ inaczej lekarz nigdy nie będzie miał zdolności uczynienia kogoś zdrowym. Jedyne, co będziemy w stanie zrobić, to przynieść pewną ulgę. Bardzo ważne jest aby to zrozumieć. Nie usiłujemy zbawić świata, nie próbujemy uczynić każdego pacjenta zdrowym. Mamy tylko nadzieję, że pacjent zdobędzie się na otwarcie umysłu, że zacznie szukać czegoś ważniejszego niż choroba.

Tematem dzisiejszego wykładu jest "Buddyzm i medycyna", ale wolałbym raczej ująć to w inny sposób "mistyczny sposób życia i medycyna", ponieważ mistyka nie ma nic wspólnego z religią. Dlatego wolę słowo mistyczny od słowa religijny. Lubię to słowo, bo mam poczucie prostoty i wierzę, że mistyczne życie jest czymś prostym, rozwija poczucie uważności, świadomości, dogłębnej świadomości - kim jestem, kto to robi, kto czuł się zraniony, kto jest nieszczęśliwy, kto się modli, kto mówi mantry, kto medytuje. Bezpośrednia świadomość dotycząca siebie. Nie potrzebujecie żadnego ołtarza, nie potrzebujecie żadnych figurek, ale ciągłej uwagi.

Z tego rozwijają się takie cechy jak miłość. Nie mówię o pożądaniu. Pożądania są wyrazem ignorancji. W pożądaniu kryje się chwytanie czegoś i trzymanie. W miłości jest poczucie wolności. Wielu ludzi miesza pożądanie z miłością. Mówią: kocham mojego męża, kocham moją żonę. Nie, to jest tylko pożądanie. Kiedy ona mówi: nie chcę z tobą spać dzisiaj w nocy - wpadacie w gniew. Jeżeli weźmiecie monetę, z jednej strony jest pożądanie, a z drugiej agresja. Nie dostaliście tego, co chcieliście i jesteście jak dziecko, wpadacie w gniew. Miłość jest jakością bardziej czystą, ponieważ to jest wolność.

Następna cecha to współczucie. Nazywamy je aktywną częścią miłości. Współczucie w sercu to brak egoizmu. Oznacza to, że nasza działalność, to co robimy jest spontaniczne, a nie opiera się na rozróżnieniach: ten jest bogaty, ten jest biedny, ten jest ważny, ten nie jest ważny.

Trzecia cecha to radość. Jeśli nie ma radości, to oznacza, że nie ma zrozumienia. Im bardziej znasz siebie, tym lepiej się bawisz. Święta istota to szczęśliwa istota. Nie można mówić o Bogu i wyglądać smutnie. Kto chciałby mieć takiego Boga? Radość jest bardzo ważna. Głęboko wierzę, że Chrystus miał w sobie wiele radości, podobnie jak Budda. Jak wiele oświeconych istot. Radość jest trzecią cechą, która jest niezwykle ważna.

Następna wartość to równość. Wolny od pamięci i nadziei. Wolny od jakiejkolwiek projekcji związanej z przeszłością i przyszłością. Równowaga oznacza stan całkowitej świadomości tu i teraz.

Te cztery jakości: miłość, współczucie, radość i zrównoważenie to jest to, czym jesteśmy. Jest to potencjał, który uwalnia się, kiedy wchodzimy w kontakt z prawdziwym sobą. To jest nasz prawdziwy dom. To jest zdrowie. To jest prawdziwa medycyna. To jest ten ponadczasowy antybiotyk. A więc jeszcze raz. Czy jest możliwe rozdzielenie mistyki i medycyny? Zdecydowanie nie. One są jednością.

Na podstawie wykładu opracowała Elżbieta Winter


CLAUDE DIOLOSA

, jest lekarzem Tradycyjnej Medycyny Chińskiej, nauczycielem buddyzmu tybetańskiego tradycji Kagyu, wcześniej nauczycielem sztuk wojennych Dalekiego Wschodu. Jest Francuzem, ale przez wiele lat prowadził praktykę lekarską w Niemczech; w chwili obecnej ponownie mieszka i pracuje we Francji. Wykłada Tradycyjną Medycynę Chińską w formie kilkuletnich kursów podyplomowych dla lekarzy w Niemczech, Austrii, Francji i Polsce. Jego głęboka wiedza i niezwykły talent w przekazywaniu tej trudnej, skomplikowanej sztuki, przyniósł mu szacunek i wielką popularność również w środowiskach innych niż medyczne. Teksty pochodzące z nagrań w trakcie jego wykładów z lat 1985 - 1992 były wielokrotnie powielane i rozprowadzane oficjalnie i nieoficjalnie w Polsce, chociaż nigdy nie uzyskały autoryzacji. Zgodnie z zasadami sztuki medycznej, sam nadal kształci się, głównie przebywając w Chinach, w Chen Du, znanym ośrodku kształcenia lekarzy, gdzie Tradycyjna Medycyna Chińska jest wykładana w językach zachodnich. Claude Diolosa jest lekarzem, filozofem, poszukiwaczem prawd uniwersalnych, nauczycielem życia w harmonii między ciałem i duszą. Jest uosobieniem pięknej postaci lekarza tak rzadko dziś już spotykanego, a tak bardzo potrzebnego w naszych czasach.